Spodek #1: drogeryjne odżywki - Timotei, Isana, Elseve, Cien

Dawno, dawno temu planowałam stworzenie serii postów, gdzie pokrótce opisywałabym zużyte i przetestowane przeze mnie kosmetyki kolorowe jak i te do pielęgnacji, zamiast pisać oddzielne recenzje każdego z nich. Jak może gdzieś wspomniałam, lubię konkrety, a nie lubię skupiać się na kwestiach nie mających dla mnie znaczenia, dlatego tworzenie esejów na temat zwykłego szamponu czy kremu nie jest dla mnie. Nie będę opisywała wszystkiego naraz bez ładu i składu, owe produkty będę grupowała tematycznie. Długo się do tego zabierałam, a i dawno nie wrzucałam na bloga recenzji, zatem najwyższa pora, aby coś w tym temacie zmienić. Tak jak w tytule - dziś o kilku drogeryjnych odżywkach. Warte uwagi czy nie? O tym poniżej.

Zanim przejdę do omawiania produktów do włosów, najpierw istotne informacje - jestem posiadaczką włosów średnioporowatych, co oznacza, że łuski włosa są lekko odchylone, co sprzyja utracie wilgoci z włosa. Poza tym są średniej grubości, podobnie z gęstością. Dla mnie oznacza to tyle, że gdy mają dobry humor to wyglądają na w miarę gęste, odżywione i zdrowe (co zdarza się rzadko), a gdy są w złym humorze (dużo częściej) - puszą się i mam kłąb wełny na głowie lub są oklapnięte i suche, na to która z opcji spotka mnie w danym dniu duży wpływ ma wilgotność powietrza oraz kosmetyki. Zatem, uważam te informacje za istotne, ponieważ w dużym stopniu determinują, jak włosy reagują na kosmetyk, a przecież każda z Nas ma inne włosy.




     ELSEVE Fibralogy - z filloxanem, do włosów pozbawionych gęstości, 200 ml, ok. 10 zł     


Koleżanka wychwalała szampon z tej serii, mówiąc, że rzeczywiście wpływa na objętość włosów. Jako że substancja aktywna działa na włos, a nie skórę głowy, pomyślałam, że odżywka powinna działać jeszcze lepiej, zobaczyłam promocję w rossmannie (ok. 7zł) i bez namysłu wrzuciłam butelkę do koszyka. Po zużycie całego opakowania mogę powiedzieć tyle - odżywka jak odżywka. Konsystencja gęsta, przy długich (do talii) i raczej rzadkich włosach oraz przy codziennym stosowaniu wystarczyła na ok. 1,5 miesiąca, czyli standard. Odżywka głównie składa się z wody i emolientów, czyli substancji zapobiegających utracie wody z włosa, co jest pośrednim działaniem nawilżającym.

PLUSY:
- ładnie pachnie;
- pomaga w rozczesywaniu włosów;
- nie obciążą włosów;
- delikatnie wygładza.

ALE takie rzeczy gwarantuje nam prawie każda zwykła odżywka. Zakupiłam tę, bo producent obiecywał:
- kumulatywny efekt dodanej struktury;
- wyczuwalnie zwiększona grubość włosów;
- zachwycają gęstość.

Po zużyciu całego opakowania nie zauważyłam, aby któryś z powyższych punktów został spełniony, moje włosy nawet nie udawały, że są gęstsze, czyli powody dla których warto wybrać tę odżywkę a nie inną, nie istnieją, jak to mówią - papier wszystko przyjmie. Podsumowując: nie warto tracić na nią pieniędzy | 3/10.


ISANA Professional, Power Volumen - z kolagenem i ekstraktem z lilii wodnej, do włosów
                                        delikatnych i słabych, 200 ml, ok. 10 zł                                         


Po długim okresie unikania wszelkich drogeryjnych kosmetyków (co prawie wcale nie wpłynęło na moje włosy), postanowiłam zakończyć ten okres w moim życiu i wtedy moją pierwszą odżywką była właśnie owa ISANA. Ma dość rzadką konsystencję, co niestety przekłada się na wydajność, nie pamiętam ile mi posłużyła, ale pamiętam, że szybko się skończyła, chyba nawet nie dotrwała miesiąca. Zapach, jak dla mnie, przyjemny. Nie zawiera silikonów (podobnie jak poprzednia), ale kolagen, panthenol i ekstrakt z lilii wodnej - którymi chwali się producent - występują w dolnej połowie składu, po substancji o nazwie behentrimonium chloride (antystatyk), czyli ich zawartość w produkcie to mniej niż 0,1%, czyli prawie wcale.


PLUSY:
- pomaga w rozczesywaniu;
- nie obciąża włosów;
- delikatnie wygładza.

Wciąż wszystko to, co możemy dostać kupując odżywkę za grosze. Moją uwagę zwróciły zapewnienia o wyczuwalnie zwiększonej objętości włosów i nadaniu im witalności. Niestety podobnie jak u poprzedniej, niczego takiego nie zauważyłam. Podsumowując: zwykła odżywka, pomimo że nie szkodzi, to wciąż niewarta swojej ceny | 3/10.


ISANA Professional, Oil Care - z olejem arganowym i z pestek śliwek, do włosów zniszczonych 
                                                       i suchych, 200 ml, ok. 10 zł                                                     

Nastał w moim życiu taki czas, kiedy przestałam zwracać uwagę na to czego używam do pielęgnacji włosów, przez co doprowadziłam je do opłakanego stanu, miałam suche strąki zwisające z głowy. Pod wpływem rekomendacji różnych blogerek "włosowych" zwróciłam uwagę właśnie na Isanę Oil Care, bardzo chciałam ją sprawdzić, głównie ze względu na właściwości wygładzające i odżywcze - wtedy bardzo tego potrzebowałam. Była w promocji, więc - jak to ja - złapałam tubę i wrzuciłam do koszyka. Właśnie, jeśli chodzi o opakowanie w postaci tuby, to nie jestem jego zwolenniczką, na koniec trzeba się nieźle nagnieść, żeby wydostać resztki kosmetyku, którego jeszcze jest na kilka użyć. Konsystencja podobnie jak powyżej - raczej rzadka, przez co mniej wydajna, dlatego tym razem oszczędzałam każdą miarkę odżywki. Zapach specyficzny, na pewno nie słodki, nie intensywny, ogólnie do zniesienia. Tutaj podobnie jak u poprzedniczki najważniejsze składniki, czyli olejki, poniżej 0,1%, również nie zawiera sylikonów.

PLUSY:
- wygładza;
- łatwo rozczesuje się po niej włosy;
- nie obciąża;
- daje połysk.

Można rzecz, że tym razem byłam zadowolona - moje suche włosy nabrały blasku, stały się jakby bardziej nawilżone, ale nie obciążone, jedyny jej poważny MINUS to fakt, że jest rzadka, przez co też i mniej wydajna, choć podejrzewam, że są dziewczyny, którym może to odpowiadać - ja lubię jak odżywka jest mocna i po niewielkiej ilości czuć, że działa. W dodatku jak na Isanę to i tania nie jest, bo kosztuje w normalnej cenie ok. 10 zł, czyli tyle co ALTERRA z owocem granatu i aloesem, która jest bogatsza w ekstrakty, bardziej "bio", o wiele wydajniejsza, moim zdaniem po prostu lepsza. Zatem, efektu WOW nie było, nie wychwalałabym jej tak, jak na jakichś blogach przeczytałam. Sprawdzi się jako zwykła odżywka na co dzień, jeśli nie mamy zbyt wymagających włosów i nie przeszkadza nam jej minus. Ostatecznie: może być, ale raczej więcej po nią nie sięgnę | 5/10.



       TIMOTEI Drogocenne olejki - z olejem arganowym i ekstraktem z jaśminu, do włosów       
                                                normalnych i suchych, 200 ml, ok. 8 zł                                          


Kolejna odżywka zakupiona pod wpływem rekomendacji blogerek. Przeczytałam, że mocno wygładza włosy i fajnie je dociąża. Pierwsze co zwróciło moją uwagę to zapach, specyficzny, intensywny i jak dla mnie - nieprzyjemny, na szczęście po spłukaniu raczej niewyczuwalny. Druga w kolejności rzecz, na którą zwróciłam uwagę to konsystencja - gęsta, kremowa i treściwa, to co lubię. Jeśli chodzi o skład to tak na szybko: brak parabenów i barwników, o czym producent ochoczo chwali się na przedniej etykiecie; stety bądź niestety wysoko mamy dimethicone, czyli silikon, mimo że łatwo zmywalny z wodą, to niektórym może przeszkadzać (mi nie); potem są ekstrakty i olejki, czyli dość wysoko jak na drogeryjną odżywką i występują przed wspomnianym wcześniej behentrimonium chloride, czyli jest ich więcej niż 0,1% (zawsze to lepiej), a potem mamy konserwanty, zapachy i inne. Rzecz najważniejsza - działanie. Muszę przyznać, że odżywka wygładza bardzo, takiego efektu prostych włosów nie miałam chyba nigdy, ale niestety okazało się, że przy moich raczej rzadkich a długich włosach wspomniane dociążenie nie działa dobrze, bo po jej użyciu włosy oklapły i byłam jakby ulizana. Przestraszona tym efektem schowałam ją do szafeczki pod tytułem "jakoś się to zużyje". Nadeszły chude czasy, sytuacja finansowa zmusiła mnie do zużywania odłożonych kosmetyków, przyszedł i czas na tę odżywkę. Tym razem byłam bardziej kreatywna. Pomyślałam, że skoro użyta po myciu tak mocno obciąża mi włosy, to użycie jej na pewien czas przed myciem powinno ten problem rozwiązać. Miałam rację. W takiej sekwencji (odżywka - mycie) przy moich włosach efekt wygładzenia i odżywienia pozostaje, natomiast efekt obciążenia znika.


PLUSY:
- łatwo rozczesuje się po niej włosy;
- mocno wygładza, wręcz prostuje;
- nadaje połysk;
- włosy są po niej miękkie;
- daje efekt fajnego nawilżenia i odżywienia.

MINUS:
- duże prawdopodobieństwo obciążenia włosów.

Z początku byłam bardzo na "NIE" dla tej odżywki, ale jak znalazłam na nią sposób, to byłam bardzo na "TAK". Bardzo pomogła mi w doprowadzeniu moich przesuszonych włosów do zadowalającej kondycji, ale jako że jestem osobą leniwą, proces nakładania jej przed myciem i trzymania na włosach był dla mnie męczący, przez co po zużyciu jej, więcej po nią nie sięgałam. Teraz nie potrzebuję takiego wygładzenia i nawilżenia, jakiego potrzebowałam wtedy, ale wiem, że odżywka ta świetnie sprawdzi się do używania od czasu do czasu, aby utrzymywać włosy w świetnej kondycji, ostatecznie - polecam | 7/10.


Cien Volume&Style, odżywka z prowitaminą, do włosów cienkich i słabych, 300 ml, ok. 5 zł 


Na koniec o odżywce będącej produktem jednej z marek Lidla - Cien. Kupiłam ją, bo chciałam czegoś zwykłego, prostego i oczywiście taniego.

Najpierw dobrze byłoby wyjaśnić co to za tajemnicza prowitamina w nazwie. Oczywiście chodzi o prowitaminę B5, czyli panthenol, który jest 4. w kolejności w składzie, czyli wysoko. Jak już jestem przy składzie, to poza wodą, emolientem konsystencjotwórczym (cetearyl alcohol) i wspomnianą prowitaminą, z ciekawszych składników mamy miód pszczeli (mel), olej ze słodkich migdałów (prunus amygdalus dulcis oil), ponadto możemy znaleźć cieszący się złą sławą, wszystkim znany koserwant - sorbinian potasu oraz (na końcu składu) benzalkonium chloride, również konserwant, nie ma za to silikonów. Ogólnie skład prosty: emolienty, antystatyki, substancje wygładzające i nawilżające. Zapach trochę jak takie mydliny, ale przyjemny, słodkawy. Konsystencja gęsta, choć widać, że to zwykłe mazidło, nie to co przy Timotei. Wydajność standardowa (choć pojemność niestandardowa, bo mamy 300 a nie 200 ml), wystarczyło mi jej na jakieś 1,5 - 2 miesiące. Jeśli chodzi o działanie to oprócz tego wszystkiego, co powinna dać każda odżywka, można zauważyć, że włosy wydaja się po niej jakby grubsze i gęstsze, choć wcale tego nie oczekiwałam. Niestety zauważyłam, że mniej więcej po tygodniu codziennego stosowania, włosy stają się nią "zmęczone", czyli robią się oklapnięte, suche, sztywne, bez życia, zatem trzeba co jakiś czas robić przerwę na jakiś czas, na jaki - to zależy od włosów i pogody. 

PLUSY:
- pomaga w rozczesywaniu włosów,
- wygładza;
- nadaje blasku;
- niska cena;
- daje efekt grubszych, gęstszych i nawilżonych włosów.

MINUS:
- po kilku stosowaniach obciąża włosy i źle na nie wpływa.

Chciałam zwykłej i prostej odżywki i taką dostałam, cudów nie oczekiwałam. Czy będę po nią sięgać? Tylko jeśli będę w bardzo trudnej sytuacji finansowej. Czy warto po nią sięgnąć? Tak, jeśli szukasz zwykłego mazidła w niskiej cenie do stosowania 'od czasu do czasu', które pomoże w rozczesywaniu włosów. 3,5/10


Z całej tej piątki jedyną odżywką, do której z chęcią wrócę, jest Timotei dorogocenne olejki, bo była naprawdę skuteczna i pomocna. Pozostałe, nawet jeśli jakoś mnie nie zraziły do siebie, to nie sprawiły też, abym poczuła, że warto po nie sięgnąć ponownie.

Pozdrawiam, 

Komentarze