BB, CC i DD - słówko o kremach upiększających

Jestem tym typem kobiety, która jest zawsze i ze wszystkim spóźniona, wszystko na ostatnią chwilę i w biegu, toteż cenię sobie wszelkie wynalazki, które pozwalają zaoszczędzić choć kilka minut (każdy kto choć raz się kiedyś spóźnił, wie, jak wiele może oznaczać kilka minut). Parę lat temu w Europie, a i w tym w Polsce, hitem stały się kremy BB. Chyba pierwszym tego typu dostępnym w drogeriach, ale i w supermarketach i - nie oszukujmy się - w niskiej cenie, był krem BB z Garniera, który według obietnic producenta miał łączyć w sobie kilka kosmetyków w jednym. Później pozostałe marki drogeryjne zaczęły wypuszczać swoje BB. Zaraz potem zaczęły pojawiać się kremy CC, a jeszcze później nawet DD. Dziś rynek kosmetyczny jest nimi nasycony i można przebierać do woli. Tylko skąd w ogóle wzięły się te wynalazki, co to są za specyfiki i co oznaczają te skróty?




                                                                         Kremy BB                                                                       

Początki
W internecie dość powszechnie panuje przeświadczenie, iż wynalazek ten dotarł do nas z Azji, co jest nieprawdą. Pierwszy krem BB został opracowany w połowie ubiegłego wieku w Niemczech. Miał on za zadanie łagodzenie podrażnień, przyspieszanie gojenia oraz maskowanie blizn i zaczerwień powstałych w wyniku zabiegów laserowych, czy silnych peelingów ziołowych. Jego twórcą jest dr Christine Schrammek, która też założyła w tamtych czasach działającą do dziś firmę kosmetyczną, w ofercie której oczywiście znajdziemy ich kultowy produkt. Blemish Balm ("krem na skazy") - tak nazywa się ten kosmetyk i od pierwszych liter tej nazwy pochodzi powszechnie dziś stosowany skrót BB.


Dziś

Dzisiejsze kremy BB swoją popularność najpewniej zawdzięczają mieszkankom wcześniej wspomnianej Azji, które podobno poprzez wzgląd na lekką formułę, duże właściwości pielęgnacyjne oraz możliwość ujednolicenia kolorytu cery, pokochały produkty tego typu.

No i tak dochodzimy do współcześnie dostępnych kremów BB, które z założenia powinny być lekkie, na pewno lżejsze od podkładów. Pozostając przy różnicach między kremami BB i podkładami, można jeszcze dodać, że te pierwsze są mniej trwałe, raczej przeznaczone do noszenia solo. Natomiast jeśli chodzi o różnice między BB a kremami tonującymi, to tu można wymienić większe krycie po stronie BB, które są też cięższe, natomiast kremy tonujące stawiają większy nacisk na pielęgnację.

Producenci reklamują swoje produkty jako 5/6/9 czy nawet 11 w 1. Na ogół jednak funkcjonalność kremów BB można sprowadzić do 3 głównych cech:
1) delikatnie nawilża/natłuszcza,
2) (średnio) chroni przed promieniami UV
3) delikatnie wyrównuje koloryt.
Trzeba mieć na uwadze, że kremy BB nie są lecznicze, nie mają właściwości specjalistycznych a raczej prewencyjne.



                                                                          Kremy CC                                                                      

Kremy CC, jak i później kremy DD, są niejako udoskonalonymi wersjami kremów BB. CC, czyli Color Control Cream, Color and Care lub Color and Correct. W każdym rozwinięciu tego skrótu znajduje się słowo "color", toteż nietrudno się domyślić, że dodatkowa funkcja kremów CC będzie miała związek z kolorem, a dokładniej będą one bardziej kryjącą wersją kremów BB. Zatem kremy CC  mają łączyć w sobie nawilżające i ochronne działanie kremów BB oraz krycie porządnego podkładu. 


                                                                         Kremy DD                                                                       

DD, czyli Dynamic Do-all lub all-Day Defender. Kremy DD mają prezentować jeszcze wyższy poziom właściwości kosmetycznych, ponieważ oprócz funkcji kremów CC, mają działać przeciwzmarszkowo i pomagać w zwalczaniu innych oznak starzenia, a do tego wykazywać większe działanie pielęgnacyjne.



                                   Drogeryjne kremy upiększające - nieco krytycznym okiem                          

Niestety kremy upiększające dostępne w drogeriach mają niewiele wspólnego ze swoim niemieckim protoplastom czy azjatyckimi kuzynkami. Producenci reklamują swoje produkty jako panaceum w sferze kosmetyków: Nawilża! Pielęgnuje! Chroni! Odżywia! Wygładza! Rozjaśnia i rozświetla! Niweluje przebarwienia i niedoskonałości! Wszystko w jednym! ALE WŁAŚNIE, wiadomo jak to jest z tymi produktami, które są od wszystkiego - na ogół są do niczego.

Kremy BB zyskały tyle zwolenniczek, ponieważ za zadanie mają skupiać w sobie kilka kosmetyków w jednym, czyli ograniczyć ilość nakładanych warstw, ale czy na pewno tak jest? Jeśli ma się prawie idealną cerę, która jedynie wymaga delikatnego wyrównania kolorytu, to tak, tylko ile osób taką ma, bez przerwy? Jeśli ktoś może pochwalić się zdrową cerą, to i tak na ogół każdy z nas od czasu do czasu doświadcza jakichś wyprysków na twarzy, szczególnie kobiety przed okresem. Wielu z nas ma też dużo większe przebarwienia, z czym sam krem sobie nie poradzi, zatem potrzebny jest korektor, czyli trzeba dodać warstwę. W dodatku kremy te często nie zachowują się jak kremy, lecz jak tanie podkłady - są nietrwałe, mażą się i zostawiają plamy, a na twarzy robią się "dziury", aby tego uniknąć trzeba twarz przypudrować, czyli znów trzeba dodać kolejną warstwę.
Ochrona przed UV? Co najwyżej 25-30 SPF, ALE jeśli komuś rzeczywiście zależy na ochronie przed szkodliwym promieniowaniem, nie sięga po kosmetyki z niższym SPF niż 50, dla pozostałych jest to miły acz niewiele wnoszący dodatek.
Nawilżanie, może i tak, ale odżywianie? To już tylko chwyt marketingowy, większość odżywczych substancji znajduje się na końcu składu, daleko za zapychaczami. No i właśnie co z tą lekkością? Dotychczas na swojej skórze przetestowałam kremy co najmniej 5-ciu różnych marek, wszystkie zawierały więcej niż jeden silikon, talc i inną zapychającą chemię, która ma zapewnić lepsze efekty wizualne, oczywiście tanim kosztem. Do tego były dość tłuste, zatem warstwa może być nawet jedna, co może dawać wrażenie lekkości, ale jest to złudne. Tego typu kremy to cisi zabójcy, podstępne dranie, udają lekki krem nawilżający, a w rzeczywistości zapychają naszą cerę (są komodogenne) - z czego My na ogół nie zdajemy sobie sprawy. W momencie gdy nasza cera wymaga porządnego oczyszczenie po takim kosmetyku, nam się wydaje, że zwykłe umycie twarzy żelem wystarczy, a potem mamy rozszerzone/zapchane pory, wyskakują pryszcze, a skóra się łuszczy. Nie chcę zniechęcać do używania kremów BB, bo jeśli nam odpowiadają to jak najbardziej. Być może rzeczywiście są lżejsze od podkładów, ale to nie znaczy, że są lekkie, o czym trzeba pamiętać, a przed spaniem należy porządnie oczyścić twarz, jak po każdym podkładzie. 

Oczywiście na rynku są dostępne kremy upiększające rzeczywiście mające takie działanie, jakie obiecują i posiadające przyjazny dla cery skład, ale za takie nie zapłacimy (za 30 ml) 15, 20 czy 40 zł, ich ceny raczej zaczynają się od 80 zł wzwyż. Nie ma co się oszukiwać. Dobry, uniwersalny kosmetyk to wygoda, a za wygodę często trzeba dopłacić, choć może nie do końca, ale o tym innym razem.


Na koniec ciekawostka. Jakiś czas temu na rynek zaczęły wkraczać już kremy EE! Tak, prócz właściwości nawilżających, maskujących, ochronnych, odżywczych i przeciwzmarszczkowych, posiadają oczywiście (jak inni mogli na to nie wpaść wcześniej!) właściwości rozświetlające. Jednym z tego typu kremów, a może pierwszym, jest krem EE od Estee Lauder. Wedle opakowania rozwinięcie skrótu to Even Effect, co na polski można tłumaczyć jako "totalny efekt". Ciekawe kiedy ta karuzela absurdu się skończy - na kremach ZZ? Zupełnie Zatynkowana?? Boję się, że może nawet zabraknąć alfabetu. I z tym humorystycznym akcentem kończę dzisiejszego posta i życzę Wam powodzenia w poszukiwaniach kosmetyku idealnego.


Pozdrawiam,


Źródła:
http://www.poradnikzdrowie.pl/uroda/makijaz/krem-bb-alternatywa-dla-podkladu-jak-dziala-wielofunkcyjny-krem-bb_41590.html
http://www.mojavon.pl/kremy-bb-i-podklady-czym-sie-roznia/



Komentarze