~Recenzja~ Green Pharmacy szampony: rumianek lekarski | łopian większy | nagietek lekarski | olej arganowy i granat

W pierwotnej wersji tej  recenzji opisałam całą historię jak to się stało, że trafiłam na te szampony, ale ostatecznie stwierdziłam, who cares? Najważniejsze informacje: od paru lat używałam drogeryjnych zestawów do mycia głowy i włosów (szampon + odżywka tej samej serii) co ostatecznie doprowadziło do ostrej reakcji skórnej czyli mocne swędzenie głowy i wypadanie włosów. Poczytałam tu i ówdzie i zrozumiałam – potrzebuję czegoś łagodnego – szampony dla dzieci były spoko, ale słabo się pieniły a tanie wcale nie były. Tak trafiłam na Green Pharmacy, producent obiecywał 0% parabenów, SLSów, SLESów, sztucznych barwników. Wzięłam rumiankowy do włosów osłabionych i zniszczonych. Od tamtej pory kupuję szampony tylko tej firmy, używam ich od jakichś 2-óch lat. Tak jak w temacie, zdążyłam wypróbować 4 rodzaje i w tej recenzji zamierzam opisać jak zadziałały na moje włosy i czym się różnią.


Lecz zanim przejdę do opisywania każdego szamponu z osobna, najpierw odniosę się do ogółu.

  • Po pierwsze odkąd ich używam nic mnie nie swędzi, a wcześniej swędzenie nawracało średnio co 3 miesiące na ok. 2 tygodnie (a nie zmieniałam spektakularnie diety, wykluczam zatem uczulenie/alergię).
  • Dobrze oczyszczają, obnażają włosy ze wszystkich stylizatorów i silikonów, ukazując je takimi jakie są naprawdę. Gdy zobaczyłam moje włosy „nagie” przeraziłam się i uświadomiłam sobie jak jest z nimi źle.
  • Dobrze się pienią, choć wielu twierdzi inaczej. Skąd ta rozbieżność? Otóż, raz pewna Pani trycholog (specjalista od włosów) w telewizji powiedziała, że włosy należy myć 2 razy. Problem solved. Ja najpierw nakładam niewielką ilość szamponu na długość włosów, masuję, wtedy słabo się pieni, płuczę a potem znów nakładam niewielką ilość ale tym razem myję skalp, wtedy pieni się jak cholera i płuczę ;) Mi ten szampon wystarcza co najmniej na 2 miesiące przy prawie codziennym myciu głowy.
  • Oczywiście to co ważne, szampony są tanie, w regularnej cenie ok. 7 zł, a w promocji (tak jak teraz w Rossmanie) po ok. 5 zł. No i chyba to tyle co mogę napisać o wspólnych właściwościach.

SKŁAD

Jako, że jest to pierwsza recenzja produktów, w której postanowiłam przyjrzeć się składowi, stwierdziłam, że opiszę składniki zawarte w szamponach. Poza tym, moim zdaniem bez tego recenzja sprawiałaby wrażenie niedopracowanej. Zatem:

Sodium Myreth Sulfate – detergent syntetyczny, substancja powierzchniowo czynna o właściwościach myjących, pianotwórczych i emulgujących, Ułatwia mieszanie się wody z substancjami tłuszczowymi i brudem, dzięki temu zanieczyszczenia mogą być łatwo spłukane z powierzchni skóry lub włosów, substancja z grupy SLS, w długotrwałym kontakcie ze skórą a także w dużym stężeniu może drażnić skórę i oczy.

Cocamidopropyl Betaine – substancja myjąca, bardzo łagodna dla skóry i błon śluzowych, łagodzi ewentualne działanie drażniące anionowych substancja powierzchniowo czynnych  takich jak SLS, SLeS, czy użyty tutaj SMS, dodatkowo - substancja pianotwórcza, poprawia konsystencję w preparatach myjących.

Lauryl Glucoside - substancja myjąca, łagodna dla skóry, łagodzi ewentualne drażniące działanie wywołane przez np. SLS,dodatkowo – emulgator (umożliwia powstanie emulsji), substancja pianotwórcza, umożliwia wprowadzanie do roztworu wodnego substancji nierozpuszczalnych lub trudno rozpuszczalnych w wodzie, poprawia konsystencję powodując wzrost lepkości.

Cocamide DEA - substancja myjąca, renatłuszczająca czyli odbudowująca barierę lipidową usuniętą w trakcie mycia, dodatkowo – substancja pianotwórcza, poprawia konsystencję w preparatach myjących, dozwolona w kosmetykach w ograniczonym stężeniu.

Sodium Chloride (chlorek sodu – sól) - wpływa na konsystencję kosmetyków myjących - powoduje wzrost lepkość w preparatach zawierających np. SLS.

Panthenol - prowitamina B5, po wniknięciu w skórę jest przekształcany do kwasu pantotenowego (witaminy B5), substancja nawilżająca, ma działanie przeciwzapalne, przyspiesza procesy regeneracji naskórka, w przypadku włosów działa ochronnie i kondycjonująco, wbudowując się w ich strukturę, przez co nadaje im objętości i je pogrubia, dodatkowo – zapobiega wysychaniu masy kosmetycznej przy ujściu butelki, tuby itp. (humektant).

PEG-12 Dimethicone (silikon łatwo rozpuszczalny w wodzie) – emolient, zastosowany w preparatach do pielęgnacji skóry i włosów tworzy na ich powierzchni warstwę okluzyjną, która zapobiega nadmiernemu odparowywaniu wody (pośrednie działanie nawilżające), przez co kondycjonuje skórę i włosy (wygładza i zmiękcza), dodatkowo – stosowana jako emulgator.

Polyquaternium-10 - IV-rzędowa sól amoniowa, zmniejsza elektryzowanie się włosów, poprawia rozczesywalność, nawilża.

Citric Acid (kwas cytrynowy) - wykazuje działanie keratolityczne, czyli złuszczające, dzięki czemu usuwa przebarwienia i rozjaśnia skórę, regulator pH, pełni rolę substancji, która kompleksuje jony metali, dzięki czemu zwiększa trwałość kosmetyku oraz jego stabilność.

Benzyl Alcohol - alkohol aromatyczny, imituje zapach jaśminu, znajduje się na liście potencjalnych alergenów, substancja konserwująca, regulator lepkości (rozrzedza preparat kosmetyczny).

Methylchloroisothiazolinone - substancja rozpuszczalna w wodzie, biodegradowalna, substancja konserwująca.

Methylisothiazolinone - substancja rozpuszczalna w wodzie, stabilna chemicznie, substancja konserwująca, istnieją doniesienia, że ten konserwant może wywoływać reakcje alergiczne.

Analizując skład można się trochę rozczarować, a nawet poczuć oszukanym. Miało nie być SLS, SLES, rzeczywiście nie ma, ale jest SMS, które jest ich trochę łagodniejszym kuzynem. Jest silikon, są konserwanty, a nawet alkohol. Mimo to, fakt jest taki, że używając tych szamponów swędzenie głowy ustąpiło, jak to się stało? Spróbuję wytłumaczyć. Najbardziej drażniąca substancja w składzie to SMS, ALE są też inne substancje myjące, które wykazują właściwości łagodzące działanie detergentu a także jest Panthenol, który również ma taką właściwość  - to sprawia, że negatywne działanie SMS zostaje jakby zniwelowane, „wyzerowane”. Użyty silikon łatwo rozpuszcza się w wodzie, więc spłukujemy go, nie nadbudowuje się na włosach. Konserwanty także są rozpuszczalne w wodzie. Nawet jeśli jeden z nich, a także alkohol, mogą wywoływać reakcje alergiczne to ,po pierwsze - nie mają długotrwałego kontaktu ze skórą, a po drugie - są one na końcu (i tak krótkiego) składu, więc raczej nie występują w dużych ilościach. Do tego mamy substancje aktywne w postaci ekstraktów, które znajdują się w połowie składu przed zapachami, silikonem i konserwantami.

Muszę jeszcze napisać, że po tych tego typu nie ma co się spodziewać cudownych efektów, pokazują one włosy takie jakie są  naturalnie, więc z początku myjąc nimi głowę moje włosy były suche, sztywne, spuszone, plątały się, ale to nie z winy szamponu a mojej złej wieloletniej pielęgnacji (a raczej jej braku). Zatem różnice między szamponami nie będą ogromne a efekty spektakularne. Teraz moje włosy są o wiele w lepszym stanie, ale głównie to zasługa odpowiednich odżywek i masek (tak powinno być) a szampony stanowią świetną bazę do tego wszystkiego.



  1. Szampon do włosów osłabionych i zniszczonych, rumianek lekarski.
 

Substancją aktywną jest Chamomilla Recutita Extract (ekstrakt z rumianku pospolitego) – ma działanie przeciwzapalne, bogaty w witaminę C, zwalcza wolne rodniki, wzmacnia naczynia krwionośne, łagodzi i regeneruje, rozjaśnia, stosowany na blond włosy nadaje im jasnych refleksów.

Mój pierwszy szampon z tej serii i przez długi czas ulubiony. To co zauważyłam:
- głowa przestała swędzieć;
- moje brązowe włosy zyskały złocistorudawe refleksy co bardzo mi się spodobało (widoczne w odpowiednim świetle);
- włosy po nim były błyszczące, miękkie;
- nie jestem zwolenniczką jego zapachu ale też mi nie przeszkadzał, po wyschnięciu niewyczuwalny.


  1. Szampon przeciw wypadaniu włosów, łopian większy


Substancja aktywna to arctium lappa extract (ekstrakt z korzenia łopianu większego) - łagodzi niektóre choroby skóry głowy, koi stany zapalne, ma działanie odżywiające, tonizujące, działa przeciwłojotokowo, pomaga przy wypadaniu włosów i walce z łysieniem.

Jako, że od dawna walczę z wypadaniem włosów, zachęcona dobrym działaniem poprzednika i obietnicą ograniczenia wypadania włosów postanowiłam go wypróbować, niestety ten nie spodobał mi się tak jak rumiankowy. Moje wrażenia:
- głowa po nim nie swędziała;
- niestety nie zauważyłam poprawy, włosy nadal wypadały jak zawsze;
- w przeciwieństwie do rumiankowego, po tym włosy były sztywne, jakby matowe i trudne do rozczesania – postanowiłam, że po niego więcej nie sięgnę;
- miał przyjemny zapach, lecz po wyschnięciu raczej znikał.


  1. Szampon do włosów normalnych i przetłuszczających się, nagietek lekarski.

Substancja aktywna to Calendula Flower Extract (ekstrakt z nagietka lekarskiego) - wykazuje działanie przeciwzapalne, działa ściągająco i oczyszcza pory, chroni przed podrażnieniami, stymuluje proces odnowy i przeciwdziała nadmiernemu złuszczaniu się naskórka, ma właściwości antypierwotniakowe, przeciwgrzybiczne i antybiotyczne.

Kupiłam go na promocji za ok. 5 zł, razem z Lusią w Rossmannie. Zużyłam jedno opakowanie. Moje wrażenia:
- nie zauważyłam poprawy przy przetłuszczaniu się włosów, nadal musiałam myć codziennie;
- mnie po nim głowa nie swędziała, natomiast Lusię już tak;
- poza tym efekty są podobne jak po szamponie rumiankowym – włosy są błyszczące, miękkie, dobrze się je rozczesuje;
- w zapachu przypominał mi męski szampon, po wyschnięciu niewyczuwalny.

  1. Szampon do włosów suchych, olej arganowy i granat.

Substancje aktywne to - Argania Spinosa Kernel oil (olej arganowy) - wzmacnia włosy, paznokcie i skórę, silnie regeneruje, łagodzi objawy trądziku, nawilża i chroni przed działaniem słońca i wiatru, wykazuje również działanie przeciwzapalne, łagodzące;
Punica Granatum Extract (ekstrakt z granatowca właściwego) - chroni skórę przed szkodliwym działaniem wolnych rodników, aktywuje procesy regeneracji skóry i przyspiesza gojenie podrażnień, stymuluje syntezę kolagenu i elastyny, poprawia ukrwienie i koloryt skóry, działa bakteriostatycznie, nawilża, odżywia.

Szampon GP, którego używam od ostatnich paru miesięcy i który obecnie jest moim ulubionym z tej serii, Dlaczego? Już tłumaczę:
- rzeczywiście wpływa na nawilżenie włosów, oczywiście nie jakoś spektakularnie, ale jednak;
- włosy są lśniące, miękkie, nie plączą się;
- pięknie pachnie a po wyschnięciu zapach jest delikatnie wyczuwalny, co mi się podoba;
- tak jak z poprzednimi, nie swędzi mnie po nim głowa;
- mimo zawartości oleju nie obciąża włosów.
Niestety ten nie jest już dostępny w Rossmannie i muszę kupować go w Naturze, której nie ma w moim mieście. Zużyłam jedno opakowanie, teraz jestem w trakcie drugiego i jeszcze jedno mam w zapasie :D


PODSUMOWANIE
Nie nazwałabym szamponów z Green Pharmacy produktami naturalnymi, naturalnych składników i ekstraktów jest niewiele i jest w nich chemia, ale łagodna chemia, przez co zaliczyłabym je do łagodnych szamponów dla wrażliwszej skóry. Skład jest raczej oczywisty i prosty, ale w tym przypadku w prostocie jest siła. Nie ma co oczekiwać spektakularnych cudów, ale moim zdaniem szampon powinien myć, nie podrażniać i nie niszczyć włosów, tyle – te zapewniają to wszystko i to mnie zadowala, w dodatku są niedrogie i raczej łatwo dostępne. Z tych 4-ech polecam rumiankowy oraz granatowy z olejem arganowym.


Pozdrawiam, Emi ;)

Komentarze